wtorek, 27 kwietnia 2010

114. Mur nie do przebicia

Rozmowa z Wojciechem Zagułą, przewodniczącym Rady Programowej ESK 2016, o ostatnich zawirowaniach wokół kandydatury Torunia.

- Zaskoczyła Pana rezygnacja Romana Kołakowskiego z fotela dyrektora programowego „Toruń 2016”?

- Ogromnie. Nie spodziewałem się, że tak postąpi. Nie sądzę jednak, aby przy podejmowaniu tej decyzji kierował się emocjami. Okres jego pracy oceniam dobrze. Zaproponował konkretną koncepcję programową, która została przyjęta przez całą Radę Programową ESK. Jego rezygnacja powinna bardziej skłaniać do refleksji nad tym, dlaczego kolejnej osobie spoza Torunia nie udało się nic zrobić.

- A Pan jak myśli, dlaczego?

- Przyjeżdżają do nas zawodowi menadżerowie z zewnątrz i spotykają się z murem nie do przebicia. Wygląda na to, że nie stwarza się w Toruniu warunków do pracy i nie podejmuje decyzji, które ją ułatwiają. Jest wręcz odwrotnie. Napotyka się na działania, które hamują i zniechęcają. To wynik utraty wiary w to, że można tutaj góry przenosić.

- To właśnie Pan podsunął kandydaturę Kołakowskiego na fotel dyrektora programowego...

- Jego kandydatura była wynikiem rozmowy, jaką odbył z nim dyrektor „Toruń 2016” Krystian Kubjaczyk. Potwierdzam, że znałem Romana Kołakowskiego i to ja go rekomendowałem. Zachęciłem dyrektora Kubjaczyka, aby się z nim spotkał.

- Nie czuje Pan teraz lekkiego zawodu?

- Nie. Trzeba pracować dalej. Trzeba szukać nowych rozwiązań. Nie wyobrażam sobie, aby Toruń miał się poddać, albo złożyć swoją aplikację tylko i wyłącznie pro forma. Trzeba walczyć. Toruń ma o wiele większe szansę na zwycięstwo niż Bydgoszcz. Od ks. Piotra Roszaka, który również zasiada z nami w składzie rady, usłyszałem, że podczas spotkania reprezentantów miast kandydujących do tytułu ESK 2016 w Madrycie, toruńska kandydatura była oceniana bardzo wysoko nie tylko przez Hiszpanów, ale również przez naszych polskich konkurentów.

- Rezygnacja Romana Kołakowskiego i fakt, że Zbigniewa Lisowskiego wybrano koordynatorem, a nie dyrektorem programowym, sprawi, że na Radzie Programowej będzie teraz spoczywał większy ciężar. Nadal będzie tylko ciałem doradczym?

- Musi być ciałem doradczym i opiniującym. Nie może przejąć na siebie aktywnej roli twórcy programu. Wydaje mi się, że rada będzie teraz musiała po prostu częściej się spotykać i opiniować każdy etap przygotowań. Nie będzie to już ogólny, ale szczegółowy nadzór. Przyjmiemy rolę rodzica, który na bieżąco kontroluje postępy swoich dzieci w szkole.

- Pisaliśmy w „Nowościach” o kontrowersjach dotyczących zasiadania w Radzie Programowej reprezentantów Bydgoszczy. Co z drugą stroną? Czy po tym, jak nasi sąsiedzi wystartowali do tytułu ESK, nie będzie Pan miał dylematów, aby nadal organizować u naszych konkurentów nad Brdą takie imprezy jak swój „Pejzaż bez ciebie”?

- To festiwal, który miał już pięć edycji. W tym roku przygotowujemy szóstą w Bydgoszczy. Nie widzę w tym żadnego problemu. Prace nad tym festiwalem rozpoczęły się zanim Toruń zdecydował się wystartować o tytuł ESK 2016. Nie ma powodów, aby teraz cokolwiek zmieniać czy przenosić.

- Nie boi się Pan zarzutów, że wspiera teraz konkurencję?

- Nie.

- Wierzy Pan, że Bydgoszcz ma jakąś szansę, aby sięgnąć po laury ESK 2016?

Nie. Na niekorzyść Bydgoszczy przemawia sam sposób i okoliczności zgłoszenia się do tego konkursu. Przy wyborze laureata każdy weźmie to pod uwagę.


Warto wiedzieć
Wczoraj odbyło się specjalne posiedzenie Rady Programowej ESK „Toruń 2016”, poświęcone pracom nad aplikacją konkursową. O staraniach Torunia o ESK 2016 dyskutowano także podczas posiedzenia Komisji Kultury UM.

"Nowości" z 27 kwietnia 2010 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz