piątek, 23 kwietnia 2010

111. Porażka za porażką

Zbigniew Lisowski zastąpi Romana Kołakowskiego w biurze „Toruń 2016". Dyrektor programowy złożył wczoraj swoją rezygnacją po tym, jak legł w gruzach jego plan współpracy z Bydgoszczą. Drugi cios otrzymał od środowisk alternatywnych.

Środowy krzyżacki happening pod Urzędem Miasta Bydgoszczy pokazał, że tamtejsi włodarze nie są zainteresowani wsparciem Torunia w boju o ESK. I nawet gdyby zamiast jednego rycerza wysłać do Bydgoszczy cały oddział, to i tak nie byłoby szans, aby coś zmienić. Bydgoszcz kilkakrotnie już dała do zrozumienia, że nie zamierza rezygnować z własnych aspiracji do tytułu. Zerwała partnerską deklarację i nie może już chyba wyraźniej ignorować toruńskich działań.
Fakt fiaska współpracy z Bydgoszczą zrozumiał nawet dyrektor programowy ESK 2016 Roman Kołakowski, który złożył wczoraj swoją rezygnację. Poniósł klęskę, bo jego programowa koncepcja regionalnej „gwiazdy podwójnej” zamiast połączyć - podzieliła region. Bydgoszcz wzięła ster we własne ręce. Cegiełkę do decyzji Kołakowskiego dołożyły alternatywne środowiska twórcze, skupione wokół eNeRDe, które podczas środowej burzy mózgów w CSW dały mu dobitnie do zrozumienia, że nie widzą szans na współpracę z nim. Co teraz?
- Jego miejsca zajmie osoba, która posegreguje wszystkie projekty, które spłynęły już do naszej instytucji. Wszystkie pozostałe sprawy są już w zasadzie zamknięte - mówi Krystian Kubjaczyk, dyrektor „Toruń 2016”. - Mamy alternatywny zmodyfikowany program, który zyskał już aprobatę Rady Programowej ESK. Zaprezentujemy go w przyszłym tygodniu. Nie ma zagrożeń, że rezygnacja dyrektora programowego wpłynie negatywnie na nasz konkursowy wniosek. Jesteśmy gotowi.
Z Romanem Kołakowskim o motywach jego decyzji nie udało nam się wczoraj porozmawiać. Miał wyłączony telefon. Na dyrektorskim stołku wytrzymał zaledwie dwa miesiące. Kto teraz zajmie jego miejsce? „Nowościom” udało się nieoficjalnie dowiedzieć, że koordynatorem programowym ESK zostanie Zbigniew Lisowski, dyrektor teatru „Baj Pomorski”. Warto przypomnieć, że zanim Krystian Kubjaczyk trafił do Krzywej Wieży, również pracował w toruńskim teatrze lalek.
Co zaskakujące, Toruń dalej niepotrzebnie brnie we współpracę z Bydgoszczą. Wczorajsze spotkanie toruńskich władz z przedstawicielami bydgoskich środowisk twórczych okazało się kompletną katastrofą. Widok drepczących w miejscu i niewiedzących co z sobą zrobić urzędników, nie należał do najprzyjemniejszych. Zwłaszcza że Michał Zaleski przyjechał do Bydgoszczy z całą swoją świtą. Był i zastępca prezydenta Zbigniew Fiderewicz, i dyrektor wydziału kultury Zbigniew Derkowski, a także szefostwo „Toruń 2016”.
Na czym polegał problem? Oprócz nich oraz przedstawicieli mediów, w wynajętej przez stronę toruńską sali konferencyjnej hotelu „Pod Orłem” nie było już nikogo. Był co prawda jeden niezależny twórca, któremu generalnie wszystko się nie podobało. W tym również toruńska prezentacją o roli Bydgoszczy w toruńskich staraniach ESK 2016. - To są rzeczy na poziomie mikro. Nie widzę tutaj żadnej wizji przyszłości - stwierdził. TVP 3, która z tego spotkania chciała zrobić wejście na żywo do „Zbliżeń”, była zdezorientowana.
Co na takie zerowe zainteresowanie bydgoskich twórców prezydent Torunia Michał Zaleski? Czy nie widzi bezcelowości swoich działań? - Uważam, że takie spotkanie było sensownym krokiem. Trzeba w Bydgoszczy powiedzieć o naszych odczuciach, a do tej pory nie mieliśmy szansy, aby je przedstawić - twierdzi prezydent Zaleski. Jak zareagował na pustki na sali? - Być może bydgoscy twórcy nie chcą słyszeć naszego głosu. Z jakiej przyczyny? Nie wiem. Nie chcę tego nawet analizować, aby nie popadać w skrajności.

"Nowości" z 23 kwietnia 2010 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz