środa, 31 marca 2010

97. Po co nam Bydgoszcz?

Na karkołomny pomysł wpadł Roman Kołakowski, gdy w walce o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury dla Torunia postanowił wykorzystać wsparcie Bydgoszczy. Zawrzało, jakby ktoś włożył kij w mrowisko. Mamy co prawda takie wspólne inicjatywy kulturalne obu miast jak „Harmonica Bridge” czy „Plateaux Festival”, ale to wcale nie oznacza, że dzięki temu uda się spoić kulturalnie dwa żywioły. I tu pojawia się zasadnicze pytanie. Czy rzeczywiście trzeba je łączyć?
W przypadku współpracy Torunia z miastami regionu mamy bowiem zupełnie inną sytuację od tej, do której doszło przy okazji przyznania tytuł ESK 2010 Zagłębiu Ruhry. Tutaj nikt nie mówi o bezwzględnie ścisłym związku, ale wzajemnym wsparciu i możliwości zaprezentowania się przy tej okazji na europejskiej arenie. Teoretycznie pozostałe miasta powinny więc same ustawiać się w kolejce, aby z tego skorzystać. Jaki wniosek?
Krzyki bydgoskich działaczy o wydzieraniu imprez to zatem nic innego jak głosy lokalnych populistów zapatrzonych krótkowzrocznie na własne podwórku. Dziwi tylko, że do tej pory Roman Kołakowski nie pofatygował się, aby podjąć dialog z bydgoskim środowiskiem. Wcześniej nie popisał się przy okazji konfliktu o klub eNeRDe, teraz zaniedbał rozwój własnej inicjatywy. Wstyd. Po coś chyba został wybrany dyrektorem programowym ESK...

96. Wyrośniętych drzew się nie przesadza

Eryk Bazylczuk, przewodniczący Komitetu Założycielskiego Stowarzyszenia "Metropolia Bydgoska" o współpracy Torunia i Bydgoszczy w ramach ESK 2016.

- Nie podoba się Panu pomysł, aby Bydgoszcz wsparła Toruń w walce o tytuł ESK 2016?

- Z dotychczasowej współpracy nie wynikło nic dobrego. Toruń zawsze starał się wygrywać swoje sprawy kosztem innych. Proszę spojrzeć na Collegium Medicum, które przyłączono do UMK. Z wypowiedzi toruńskich urzędników wynika, że to toruńska placówka, mimo, że wciąż funkcjonuje w Bydgoszczy, największym mieście województwa. Toruń nigdy nie chciał nas widzieć jako partnerów. Chętnie zabrałby nam to, co mamy najlepsze. Tak też jest przy okazji walki o tytuł ESK z naszymi festiwalami.

- Przecież nikt nie mówi o tym, aby zabierać imprezy. Chodzi o to, aby podzielić się nawzajem swoim dorobkiem, a także sprowadzić nad Brdę nowe imprezy, wzbogacić regionalną ofertę...

- Wątpię czy w Toruniu są na to gotowi. Jeśli oba miasta mają współpracować, to tylko na równych zasadach - jako partnerzy, a nie pod przewodnictwem Torunia.

- To jednak Toruń wystartował w konkursie o tytuł ESK, a nie Bydgoszcz.

- I to jest niestety smutne, że taki pomysł nie narodził się u nas. Wiem, że do Rady Programowej ESK zaproszono trójkę przedstawiciel bydgoskiego środowiska. To krok w dobrą stronę. Co dalej? Mamy największy polski festiwal operowy. Nie wyobrażam sobie, że ta oraz inne sztandarowe imprezy zaczynają pracować na korzyść Torunia. Wyrośniętych drzew, a tak postrzegam nasze stałe kulturalne imprezy, się nie przesadza. Z informacji jakie do nas dotarły wynika, że dyrektor programowy "Toruń 2016" Roman Kołakowski ma bardzo mało atutów w ręku. Nie oddamy żadnej imprezy.

- Nie widzi Pan możliwości, aby Bydgoszcz wsparła Toruń w staraniach o ESK 2016?

- Podchodzę do tego ostrożnie. Trzeba będzie Toruniowi pomóc, ale z zachowaniem własnej integralności. Wszystko zależy od tego jak bardzo rola naszego miasta zostanie uwypuklona. Boimy się sposobu spożycia naszego kulturalnego dobra przez Toruń.

- Nie dostrzega Pan, że zdobycie tytułu ESK przez Toruń, będzie ogromną szansą na europejską promocję dla Bydgoszczy?

- Nie można się od tego pomysłu całkowicie odcinać. Współpraca jest potrzebna, ale jej wypracowanie nie będzie proste.

"Nowości" z 31 marca 2010 roku.

95. Współpraca po bydgosku

- Chcemy współpracy ze wszystkim miastami w regionie - zapowiadał dyrektor programowy „Toruń 2016” Roman Kołakowski. W Bydgoszczy pokazali mu drzwi.

Pomysł Kołakowskiego odczytano tam jednoznacznie. - Toruń pod hasłem ESK 2016 chce zagarnąć nasze imprezy kulturalne! - krzyczą nad Brdą. Największy udział w tym rwetesie ma Stowarzyszenie „Metropolia Bydgoska” ze swoim liderem Erykiem Bazylczukiem. Ich zdaniem Bydgoszcz ma większy potencjał kulturalny od Torunia i powinna... sama ubiegać się o tytuł ESK, zamiast wchodzić w komitywę z Toruniem.
- Wiele naszych imprez kulturalnych ma od lat wypracowaną markę bydgoskiego wydarzenia o znaczeniu krajowym lub międzynarodowym i trudno sobie wyobrazić, aby można było to zmienić, przypisując innym płynące z tego korzyści i prestiż - czytamy w liście rozesłanym do bydgoskich mediów. - Wyrażamy stanowczy sprzeciw w związku z propozycją przejęcia bydgoskich imprez kulturalnych przez Toruń.
Popleczników Eryka Bazylczuka nie brakuje. Po propozycji rzuconej przez Romana Kołakowskiego na bydgoskich forach grzmią: „Czas już skończyć z dyktatem toruńskim w regionie!”. Bydgoska posłanka Grażyna Ciemniak już parę lat temu wnioskowała, aby to Bydgoszcz aplikowała do tytułu ESK. - Miasto ma ogromny kulturalny potencjał. Sale o najlepszej akustyce, najlepsza orkiestra, centrum kongresowe - wymienia. - Nie można pozwolić, aby Toruń wykorzystał to wszystko bez promowania naszego miasta.
Co na to w Biurze „Toruń 2016”? Mimo wcześniejszych zapowiedzi, Roman Kołakowski ani razu nie spotkał się z przedstawicielami bydgoskiego środowiska artystycznego, aby przedstawić im swoją koncepcję i rozwiać wątpliwości. - Jestem teraz zajęty ważnym nagraniem, ciężko mi cokolwiek komentować, bo nic o tej sprawie nie wiem - usłyszeliśmy wczoraj przez telefon.
Chętniej mówią za to toruńscy radni: - Sugestie o podkradaniu kulturalnych imprez Bydgoszczy to żałosna próba autopromocji i być może początek czyjejś kampanii wyborczej - twierdzi Bartłomiej Jóźwiak, wiceprzewodniczący magistrackiej komisji kultury. - Małostkowość po raz kolejny staje się przeszkodą na drodze do współpracy największych miast regionu. Jedynie absolutne niezrozumienie idei ESK pozwala na postrzeganie starań Torunia jako szkodliwych dla Bydgoszczy.

"Nowości" z 31 marca 2010 roku.

poniedziałek, 29 marca 2010

94. Kultura bez planu?

Dwa tygodnie trwała akcja środowiska artystycznego w obronie klubu eNeRDe. Wykazała siłę twórców, którzy umieli się zorganizować, oraz brak przepływu informacji w magistracie.

Sam prezydent Michał Zaleski przyznał na konferencji prasowej w sprawie eNeRDe, że był błędnie poinformowany o sprawie, a dyrektor Wydziału Kultury Zbigniew Derkowski o całej akcji dowiedział się na krótko przed upublicznieniem decyzji ZGM o próbie likwidacji eNeRDe. Co się dzieje?
Sprawa eNeRDe każe się zastanowić, czy w Toruniu, mieście, które stara się o tytuł ESK 2016, w kulturze nie działa się po omacku? Puszka Pandory została otwarta podczas dyskusji w CSW nad dalszymi losami klubu. To wówczas pojawiły się zarzuty braku spójnej wizji polityki kulturalnej w mieście. Pierwszy podniósł je toruński aktor Teatru Wiczy Radosław Smużny.
- Nadal nie ma żadnej długoletniej strategii kulturalnej Torunia. Żadnych wyraźnych wytycznych, którymi można się kierować z myślą o przyszłości.
Miasto boryka się z tym tematem od ośmiu lat. Pierwszy postulat pojawił się już podczas prac nad strategią Torunia w 2002 roku. Zapisano w niej, że niezbędne jest „Ustalenie czytelnej polityki (priorytetów) życia kulturalnego miasta”. Wobec startu Torunia w walce o tytuł ESK potrzebę stworzenie spójnej strategii kultury wpisano również w aktualizację strategii miasta z 2006 roku. Szczątkowo poruszyło ten problem opracowanie „Eskadry” z 2007 roku. Samej strategii dla kultury wciąż jednak nie ma. Dlaczego?
- Wciąż nad tym pracujemy. Mamy gotowy raport z badań, które na przełomie 2008 i 2009 roku przeprowadził zespół prof. Tomasza Szlendaka z UMK, dotyczący aktywności mieszkańców - mówi Zbigniew Derkowski, dyrektor Wydziału Kultury. - Jednocześnie Międzynarodowe Centrum Zarządzania Informacją przygotowało opracowanie dotyczące toruńskich twórców. Wskazówką będzie dla nas wniosek, jaki zostanie opracowany w konkursie na ESK 2016 (miasto musi go złożyć do 30 sierpnia br. - przyp. red.).
Jego zdaniem wizja miasta w sprawie rozwoju kultury jest jasna. - A jaka jest? - pytamy.
- Współpraca z organizacjami pozarządowymi, rozbudowa i poszerzanie bazy kulturalnej, przygotowania do stworzenia Regionalnego Funduszu Filmowego. To są nasze kierunki na najbliższe lata - mówi Zbigniew Derkowski.
W brak kulturalnej wizji Torunia wpisują się ostatnio działania miasta wobec Centrum Sztuki Współczesnej. Magistrat od początku roku jest organem nadrzędnym dla tej placówki. Skoro do końca sierpnia powinien powstać program ESK na rok 2016, to czymś naturalnym jest, że należałoby uwzględnić działalność CSW. Pytanie, kto ma przygotować ich propozycje?
Nie powołano dyrektora programowego. W czerwcu wygasa 2-letni kontrakt z obecną kurator Joanną Zielińską. Wcześniej, bo już pod koniec kwietnia odchodzi dyrektor CSW Stefan Mucha. Zaniepokojeni działaniami miasta wobec CSW są jego pracownicy. Nieoficjalnie mówi się o liście, który ma trafić do prezydenta Torunia, marszałka województwa oraz ministra kultury i dziedzictwa narodowego.
- Poprzedni konkurs na kuratora trwał cztery miesiące. Tak może być i tym razem. Albo i dłużej. Najpierw trzeba jednak wybrać nowego dyrektora. Ile to potrwa? - pytają.
Wczoraj po naszej rozmowie z dyrektorem Wydziału Kultury na stronie Urzędu Miasta natychmiast pojawiła się informacja o ogłoszeniu konkursu na następcę Stefana Muchy.

"Nowości" z 27 marca 2010 roku.

niedziela, 21 marca 2010

93. Artyści w sieci, Kożuchowska na siatce

Po niezwykle ciepło przyjętej fotograficznej akcji "Popieram Toruń", nadszedł czas na uderzenie filmowe. Pierwsze spoty reklamowe można już oglądać w sieci.

"Jestem Jon. Jestem baristą. Popieram Toruń" - mówi Amerykanin, który prowadzi w mieście lokal z kawą. Kilkusekundowy spot promujący kandydaturę Torunia do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury z jego udziałem był pierwszym z 5-odcinkowego cyklu. Za nim poszły kolejne. Na www.youtube.com/torun2016 może obejrzeć zespół Manchester podczas próby, właścicielkę Róży i Zen, która z gracją Grażyny Szapołowskiej przechadza się po swoim lokalu, czy szalejącego na scenie aktora Radosława Smużnego.
- Zależało nam, aby każdy film oddawał charakter osoby, którą przedstawia - mówi Przemysław Draheim z "Toruń 2016". - W ostatnim, który będzie miał swoją premierę w ciągu najbliższych dni, wystąpi grupa dzieci.
W ślad za filmami, które można oglądać w Internecie, pojawiły inne akcenty promocyjne w mieście. Od wtorku na elewacji Dworu Artusa wisi wielka siatkę ze zdjęciem aktorki Małgorzaty Kożuchowskiej, która wsparła swój rodzinny Toruń. Druga podobna siatka, ale prezentująca DJ Ike'a znajdzie się prawdopodobnie na kinoteatrze Grunwald. Na trasach wylotowych miasta zagościły z kolei trzy billboardy z postaciami wybranymi z nadesłanych przez Internautów zdjęć.
- W tej chwili drukujemy jeszcze plakaty, które zostaną rozwieszone w Toruniu. Wkrótce pojawią się jeszcze widokówki oraz małe plakaty, które zawisną w pojazdach komunikacji miejskiej - mówi Jarosław Jaworski, rzecznik "Toruń 2016".
Akcja trwa.

Warto wiedzieć
Na YouTube można znaleźć także filmy promujące kandydaturę do tytułu ESK zupełnie z innej strony. Wystarczy kliknąć TUTAJ.

poniedziałek, 15 marca 2010

92. Szansa dla Kołakowskiego

W ostatnim roku nie było bardziej gorącego tematu w kulturze niż decyzja władz miasta o wymówieniu lokalu właścicielom klubu "eNeRDe". Sytuacja jest o tyle zaskakujące, że kontrowersyjna decyzja spowodowała większą mobilizację w toruńskim środowisku artystycznym niż jakiekolwiek działanie wokół starań Torunia o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Sam temat ESK 2016 nie jest tu zresztą bez znaczenie, albowiem część toruńskich twórców uzależniła swoje poparcie dla tej idei od pozostawieniu klubu w dotychczasowym miejscu.
Władze miasta nie chcą się jednak ugiąć. Ich upór w tej sprawie jest równy temu, kiedy w 2007 roku wpadły na "fenomenalny pomysł", aby jeden z najbardziej charakterystycznych gotyckich zabytków Torunia przeznaczyć częściowo na biuro dla urzędników. Efekt? "Toruń 2016", które mieści się w Krzywej Wieży i tak musi wynajmować dodatkowe pomieszczenia w kamienicy naprzeciwko, ponieważ nie jest w stanie pomieścić się w zabytkowym budynku. A do błędu nikt się nie przyznał do dziś.
Próba zamknięcia klubu "eNeRDe" na starówce to poligon doświadczalny dla nowego dyrektora programowego "Toruń 2016" Romana Kołakowskiego. Człowieka z zewnątrz, który ma tchnąć nowego ducha w starania Torunia. Kołakowski chciał łączyć toruńskie środowisko z bydgoskim. Teraz będzie musiał znaleźć złoty środek i połączyć rozgoryczonych toruńskich artystów z magistratem. Ma olbrzymią szansę, aby zyskać poparcie lokalnego środowiska. Pytanie tylko czy będzie w stanie to zrobić oraz jak z tej szansy skorzysta.

91. Nie będzie ESK bez eNeRDe?

W Toruniu wrze. W każdym lokalu i przy okazji kulturalnej imprezy można usłyszeć przekazywaną z ust do ust informację "Nie oddamy eNeRDe!". Manifestacje, koncerty i marsze pod magistrat - sympatycy klubu przy ul. Browarnej i artyści nie chcą się poddać.

- Nie chcę mieć absolutnie nic wspólnego z kampanią ESK 2016, jeśli z toruńskiej starówki zniknie "eNeRDe". Brak słów, by określić poziom mojej złości oraz poczucie kompletnej żenady. Gratuluję władzom miasta - piszą bez pardonu toruńscy artyści na portalu społecznościowym Facebook. - Zróbmy przemarsz ulicami Torunia! - nawołują.
Przypomnijmy, że prezydent Torunia, wymówił właścicielom "eNeRDe" lokal przy ul. Browarnej 6. W zamian zaproponował pomieszczenie po drogerii i w piwnicach przy ul. Fałata. W obronie stanęli artyści oraz sympatycy klubu. - Prosimy o pomoc! To ostatnie miejsce w Toruniu gdzie tworzenie czegokolwiek miało jeszcze jakiś sens - piszą.
Ruszyła akcja, aby powstrzymać władze miasta. "Plakaty, ulotki, szepty, imprezy, pisma itp. Będzie z tym roboty, ale damy radę!" - czytamy na Facebooku. - "Akcja musi zostać szeroko rozpropagowana, by każdy wiedział, że jedno z bardziej twórczych miejsc w Toruniu (miasto starające się o ESK - hipokryzja) ma zostać przeznaczone inne cele! Walczmy, a prezio może zacznie bać się o korytko".
- Nie tak powinni działać urzędnicy miasta pretendującego do tytułu ESK. Chyba, że wbrew deklaracjom pragniemy zamienić starówkę w kompleks bankowy - dodaje radny Bartłomiej Jóźwiak, wiceprzewodniczący magistrackiej komisji kultury.
Jak wobec starań Torunia o tytuł ESK widzą zamknięcie "eNeRDe" w Krzywej Wieży? - We wtorek spotykam się z Tomaszem Cebo w jego klubie - mówi Krystian Kubjaczyk, dyrektor "Toruń 2016". - Jednym z celów naszych starań jest porozumienie przez kulturę i jestem przekonany, że w tym duchu uda nam się wspólnie jeszcze wiele osiągnąć.
Nieoficjalnie mówi się, że lokal po klubie eNeRDe ma zostać przekazany Fundacji Pomocy Samotnym Matkom, która prowadzi przy ul. Wielkie Garbary „Świetlicę dla dzieci ze starówki”. Jej prezesem jest Janusz Strześniewski. - Miasto szuka nam nowej siedziby, ponieważ chce sprzedać kamienicę, którą zajmujemy. Mamy ok. 200 mkw, co absolutnie nam wystarcza. Nie otrzymaliśmy na razie propozycji, aby przenieść się do lokalu po klubie - mówi były wiceprezydent Torunia.
Przez cały kwiecień w "eNeRDe" mają odbywać się koncerty i dyskusje. Planowana jest wielka manifestacja. - Sam otworzę własne biuro ESK 2016, w którym będziemy szukać środków na realizowanie pomysłów, które zapewnią zwycięstwo. ESK zdobędą mieszkańcy Torunia, a nie urzędnicy - deklaruje Tomasz Cebo.


OPINIA: Bartek Staszkiewicz, klawiszowiec zespołu Sofa:
- W mieście, które ubiega się o tytuł ESK, lekką ręką odsyła się w niebyt jeden z prężnych ośrodków tworzących życie kulturalne. Rozdźwięk między tymi dwoma działaniami władz jest aż nazbyt widoczny. Nic dziwnego, że artyści zapowiadają uzależnienie poparcia dla kandydatury od pozostawienia eNeRDe. Byłoby prawdziwym paradoksem, gdyby najgorętszy sprzeciw przeciw toruńskim zakusom euro-stołeczno-kulturalnym wyszedł właśnie z młodych, toruńskich środowisk twórczych - tych samych, na które w swojej strategii stawia dyrektor programowy "Toruń 2016". Pojawiły się na forach głosy o konieczności okupacji klubu, nawoływania do strajku głodowego. Na razie to żarty, lecz znając upór niektórych osób związanych z klubem, nie dam sobie uciąć ręki, że do tego nie dojdzie. Jest zatem szansa na "znakomitą", darmową reklamę Torunia we wszystkich telewizjach, i to w prime time.
(fragmenty listu otwartego rozesłanego do mediów)

"Nowości" z 16 marca 2010 roku.

poniedziałek, 8 marca 2010

90. Metropolia jest nieunikniona

Roman Kołakowski, dyrektor programowy "Toruń 2016" opowiada o współpracy miasta z województwem. - Tytuł Europejskiej Stolicy jest nam potrzeby w konkretnym celu - mówi.

- Po pańskiej deklaracji współpracy z regionem, dyrektor Wydział Kultury Urzędu Miasta w Bydgoszczy obiecała udostępnić własny gabinet, aby mógł się Pan w nim spotkać z dyrektorami bydgoskich instytucji kultury. Skorzysta Pan?

- (śmiech) Oczywiście. We wtorek mam kluczowe spotkanie z marszałkiem województwa. Później wracam do rozmów z artystami. Odbyłem już kilka spotkań nie tylko w Toruniu, ale również w Bydgoszczy, gdzie rozmawiałem m.in. z prezydentem miasta. Dobrze to rokuje. Pomysłów nie zdradzę, dopóki nie ma konkretów.

- Trwają praca nad powstaniem Kujawsko-Pomorskiego Regionalnego Funduszu Filmowego, czyli trójporozumienia między prezydentami Torunia i Bydgoszczy oraz marszałkiem województwa. Idealnie wpasowuje się to w Pana pomysł na Toruń 2016...

- Zdecydowanie tak. To jedna z tych inicjatyw, które pomagają ten region łączyć. Niestety pojawiają się w mediach także dyskusje ciągnące rozmowy w drugą stronę. Dotyczące zaszłości toruńsko-bydgoskich. Uważam, że wyciąganie w takim momencie elementów, która zamiast łączyć region - dzielą, jest nie na miejscu.

- Nie uważa Pan, że to może być przeszkodą?

- Skoro ma nastąpić proces porozumienia, to jest czymś oczywistym, że obie strony muszą wykazać dużo dobrej woli. Nie oznacza to wcale, że nagle wszyscy się do tego pomysłu przekonają. To nie ma być akcja w stylu "Kochajmy się", ale proces porozumienia, połączenia, wspólnych inicjatyw. Do tego celu taki projekt jak ESK 2016 nadaje się znakomicie. Ma trwać nie tylko do 2016 roku, ale jeszcze dłużej. Powstawanie metropolii jest procesem długoletnim. I nieuniknionym.

- Im szybciej tym lepiej?

- Nie. Ten proces powinien być naturalny. Wystarczy spojrzeć w kierunku Śląska, gdzie miasta połączyły swoje siły.

- Jakie są największe zagrożenia dla Torunia, poza tym, że, jak Pan już sygnalizował - informacja o wydarzeniach nie dociera do centralnych mediów i mamy mały budżet na ten cel?

- O finansach będę rozmawiał również z marszałkiem. Można zrobić świetny projekt billboardu. Pytanie co dalej? Rozwiesimy go w liczbie 3, 30, czy 300 sztuk? Do ilu osób będziemy mogli dotrzeć wieszając tanim kosztem 3 billboardy? Region musi wydać pieniądze, aby aplikacja była nie tylko teoretycznie dobra, ale i wiarygodna. Cały budżet ESK musi być tak skonstruowany, że będziemy mieli 100-procentową gwarancję o przeznaczeniu zagwarantowanych środków na kulturę.

- A te słabe punkty?

- Więcej widzę atutów. Mamy interesującą propozycję. Bardziej interesującą od innych miast. Wierzę, że Toruń otrzyma ten tytuł. Dlaczego? ESK 2016 jest nam potrzebna w konkretnym celu. Nie tylko, aby zaprezentować się i konsumować europejskie pieniądze, ale również, aby osiągnąć bardzo wyrazisty cel, który sobie zaplanowałem. Współpraca kulturalna w regionie.

- Pod koniec czerwca na Motoarenie zaplanowano jedyny w Polsce koncert Bryana Adamsa. Jak powinniśmy to wykorzystać?

- Właśnie nad tym pracujemy. Optymalnym wyjściem byłoby zorganizowanie nieco wcześniej koncertu artystów związanych z Toruniem i Bydgoszczą, którzy wykonaliby jego piosenki. Tak jak to zrobiłem z Nickiem Cavem, czy piosenkami Kurta Weilla. Wtedy damy wyraźny sygnał, że nie jest to tylko stricte komercyjne przedsięwzięcie. Drugiego takiego koncertu Bryana Adamsa z lokalnymi akcentami nie będzie już nigdy.

Warto wiedzieć
W wtorek w CSW odbędzie się spotkanie z Romanem Kołakowskim, który przedstawi koncepcję działań do roku 2016. Początek godz. 18. Wstęp wolny.

"Nowości" z 9 marca 2010 roku.

89. Filmowa droga do stolicy?

Toruń będzie miał wreszcie finansowy magnes, aby przyciągać filmowców. W wyniku trójporozumienia ma powstać Kujawsko-Pomorski Regionalny Fundusz Filmowy.

Co to takiego? To instytucja powołana, aby wspierać produkcje fabularne, dokumenty i inne obrazy szczególnie znaczące dla regionu. W praktyce oznacza to, że aby skusić Agnieszkę Holland, czy Andrzeja Wajdę do pracy na naszym podwórku, zaoferujemy im wsparcie finansowe. Co oprócz promocji zabytków, miejsc i lokalnych produktów będziemy z tego mieli?
- W zależności m.in. od skali produkcji, wyznaczana jest np. liczba mieszkańców regionu, którzy znajdą pracę przy filmie, czy wysokość kwoty z dotacji, która musi zostać wydana w danym mieście. Zarabiają na tym hotelarze, restauratorzy, taksówkarze i lokalni producenci - tłumaczy Katarzyna Jaworska, prezes Fundacji "Biuro Kultury", inicjatorka powstania RFF. – Dodatkowo miasto jako koproducent może czerpać zyski z dystrybucji filmu.
Najlepszym przykładem filmowego myślenia o promocji jest sukces "Mojego Nikifora" Krzysztofa Krauze. Wyliczono, że Krynica musiałaby wydać 5 mln zł, aby uzyskać taką promocję jaką zapewniła jej ta produkcja. Dla porównania toruński budżet na Europejską Stolicę Kultury wynosi 2,9 mln zł. Powstanie RFF może zatem stać się kartą przetargową także w boju o ESK. Zwłaszcza, że Roman Kołakowski, dyrektor programowy "Toruń 2016" stawia na region.
- To ukłon w stronę filmowców. Nie ukrywam, że osobiście będzie mnie to mobilizowało do realizacji, albo chociażby postprodukcji filmów w regionie, - twierdzi Maciej Cuske, filmowiec z grupy "Paladino", laureata Nagrody im. Grzegorza Ciechowskiego. - Pytanie tylko kto będzie decydowało o przyznaniu środków i oceniał projekty? Urzędnicy?
W Polsce funkcjonuje już dziewięć funduszy. Najmniejszy budżet ma Lublin - 300 tys. zł w 2009 roku. Największy - Kraków, który wszedł w porozumienia z województwem. Zagospodarowali kwotę 2.120 tys. zł. W naszym regionie ma powstać trójporozumienie marszałka województwa z prezydentami Torunia i Bydgoszczy. Piotr Całbecki oraz Konstanty Dombrowicz zadeklarowali już poparcie finansowe. A Toruń?
- Prezydent popiera ten pomysł, ale najpierw chce się przyjrzeć jak to funkcjonuje w innych województwach - mówi Zbigniew Derkowski, dyrektor Wydziału Kultury. - Jesteśmy atrakcyjnym miastem dla filmowców, a powstanie funduszu filmowego pozwoli nam prowadzić rozmowy zupełnie z innej pozycji.

Warto wiedzieć
W Europie działa obecnie ponad 100 takich inicjatyw. W Niemczech prawie cała kinematografia finansowana jest z takich źródeł. W Polsce na razie dziewięć funduszy. Przy ich wsparciu powstały takie produkcje m.in. nagradzana "Mała Moskwa", "Operacja Dunaj" i wchodząca w tym roku do kin komedia "Milion dolarów", czy "Mała matura 1947".

"Nowości" z 8 marca 2010 roku.

wtorek, 2 marca 2010

88. Hiszpanie w nas uwierzyli

Niedawno w opiniotwórczym hiszpańskim dzienniku "Diario de Navarra" ukazał się satyryczny rysunek podsumowujący starania Pampeluny o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. Ubrany w tradycyjny strój z fiesty człowiek dźwiga na plecach potężne dzwony z napisem "Pamplona". Co zaskakujące na sercach tych dzwonów, których dźwięk niesie się daleko po okolicy, bez trudu można dostrzec nazwę: "Toruń". To właśnie one pobudzają instrumenty do grania.
Jakie przesłanie niesie ten rysunek? Zawsze kiedy w Hiszpanii mówi się o szansach Pampeluny, pojawi się Toruń. Dzięki podejmowanym tam akcjom kulturalnym, jesteśmy traktowani jako liderzy konkursu ESK w Polsce, którzy jednocześnie inspirują do działania Hiszpanów. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku podczas święta San Fermin pampeluńczycy promowali nas na banerach rozmieszczonych w centrum miasta, a po drogach całej Europy o kilku lat jeżdżą ciężarówki konsula RP w Hiszpanii z logo "Toruń- Pampeluna 2016".
Czy tak samo jak Pampeluna uwierzą w nas miasta w regionie? Czy jeżeli zdecydują się nas poprzeć, to w całej Polsce będzie o tym równie głośno, jak w Hiszpanii o współpracy z Toruniem? Przyznam się szczerze, że nie do końca wyobrażam sobie festiwal w "Operze Nova", przed której wejściem powiewają flagi z napisem "Toruń ESK 2016" (na marginesie takie flagi można spotkać w samym Toruniu jedynie przed hotelem "Filmar"). Pytanie czego konkretnie i jakim wymiarze możemy przy tej okazji od naszych sąsiadów zza miedzy oczekiwać.

87. Szansa drzemie poza Toruniem

Dyrektor programowy Roman Kołakowski w boju o tytuł ESK 2016 stawia na region. Co na wspieranie kandydatury Torunia mówią w województwie?

Do tej pory poza suchą deklaracją prezydentów miast z marca 2007 roku i wystawą fotograficzną w Brukseli w czerwcu 2008 roku, nie było żadnych kroków, aby promować się wspólnie. Dlaczego? W bydgoskim magistracie tłumaczono, że są otwarci na wszelkie pomysły, ale inicjatywa leży po stronie władz Torunia. I tak czekali, bo nikt się do nich nie zgłaszał. Dziś ich etuzjazm nie opadł, a sam pomysł Kołakowskiego został odebrane bardzo pozytywnie.
- Gorąco popieram. Niezbędny będzie osobisty kontakt dyrektora z bydgoskim animatorami. Jeżeli miałby wolę poznać dyrektorów miejskich placówek kultury, to służę swoim czasem oraz gabinetem - zapewnia Halina Piechocka-Lipka, dyrektor Wydział Kultury Urzędu Miasta w Bydgoszczy. - Odległość między obydwoma miastami wynosi zaledwie 35 km. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby podejmować wspólnie działania, czego przykładem jest chociażby festiwal "Toruń-Bydgoszcz Harmonica Bridge".
Od czego zacząć? Możliwości współpracy rozważają członkowie Rada Programowe ESK. Jednym z jej członków jest Paweł Łysak, dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy.
- Współpraca regionu w ramach ESK jest wręcz pożądana. Wielokrotnie wygrywały miasta, które zaakcentowały ten element. Jako rolę powinien odegrać w tym Teatr Polski? Wszystko zależy od tego, jak chcemy, żeby taka współpraca wyglądała w 2016 roku - mówi. - Współpraca przy festiwalach, artystycznych projektach... Kulturze sprzyja nie tylko rywalizacja, ale również współdziałanie, szczególnie np. przy poszukiwaniu środków unijnych. Możliwości jest wiele. Pytanie, które z nich wybierze Toruń?
Przypomnijmy, że zdaniem Romana Kołakowskiego cały region powinien świecić jednym blaskiem, co wyróżni nas na tle innych kandydatur. - Dobrym pomysłem będzie porozumienia miast za pośrednictwem kultury. Planuje zainicjować cały szereg spotkań. Samorządowcy, artyści, naukowcy - wyliczał dyrektor programowy "Toruń 2016" na łamach "Nowości". Jak na tego typu regionalną współpracę zapatrują się w mniejszych ośrodkach, takich jak Ciechocinek, Inowrocław, czy Lipno?
- Liczymy na promocję oraz reklamę, która napędzi nam turystów. Odniosłam jednak wrażenie, że Toruń promuje tylko siebie. Szkoda. Z chęcią moglibyśmy włączyć się ze swoimi pomysłami - uważa Katarzyna Wesołowska- Karasiewicz, dyrektor Miejskiego Centrum Kulturalnego w Lipnie. - Lipno to inność kulturowa w jedności, co wynika z bliskości granicy zaborów. Mamy najpiękniejsze odnowione w stylu lat 20. kino w województwie oraz festiwal Poli Negri. O bogatej historii Ziemi Dobrzyńskiej już nie wspomnę.

Warto wiedzieć
Nowy dyrektor programowy "Toruń 2016" nie ma jeszcze swojego maila. W wszelkich sprawach można do niego pisać na adres mailowy ogólny: info@torun2016.eu

"Nowości" z 2 marca 2010 roku.