piątek, 30 października 2009

43. Rusza wyścig

9 listopada na specjalnej konferencji prasowej w Warszawie zostanie ogłoszony start w konkursie o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku.

Minister Kultury Bogdan Zdrojewski wysłał dziś do marszałków województw oficjalne zaproszenie na to spotkanie. Tym samym po trzech latach od ogłoszenia chęci kandydowania, Toruń staje wreszcie w blokach startowych wraz z innymi kontrkandydatami. Poza Toruniem udział w konkursie zadeklarowały: Łódź, Warszawa, Gdańsk, Szczecin, Poznań, Białystok, Lublin, Katowice i Wrocław. Analogiczny konkurs został już ogłoszony w Hiszpanii.

42. Drugi szef w Krzywej Wieży

Czarne chmury, które zebrały się nad biurem sprawiły, że sprawy nabrały przyspieszenia. Do końca roku sporo ma się zmienić. Biuro ESK "Toruń 2016" szuka dyrektora programowego, a nie ma jeszcze rady.

Znajomość dwóch języków oraz zagadnień związanych z pozyskiwaniem środków unijnych. Do tego kreatywność, optymizm oraz wiara w sukces. To tylko wybrane wymagania jaki musi spełnić kandydat na dyrektora programowego biura ESK. Jego zadaniem będzie przygotowanie programu artystycznego i społecznego dla miasta do roku 2016.
Dyrektor programowy będzie 12 osobą (7 na etacie), która ma pracować w biurze ESK. Jego pensja będzie z pewnością zbliżona do 5.910 zł, które zarabia szefowa biura Olga Marcinkiewicz. Problem w tym, że zgodnie ze statutem może go powołać tylko prezydent na wniosek dyrektora "Toruń 2016". Aby to zrobić konieczne jest uzyskanie pozytywnej opinii Rady Programowej, której wciąż... nie ma. Jak więc uda się to zrobić?
- Dyrektor zapewnia, że Rada Programowa na pewno powstanie do końca tego roku - mówi Jarosław Jaworski, rzecznik prasowy "Toruń 2016". - Po zakończeniu naboru najlepsza kandydatura zostanie przedstawiona jej do zaopiniowania.
Prezydent Torunia w ekspresowym tempie musi zatem skonstruować 15-osobową radę; a więc w dwa miesiące zrobić to, czego nie udało mu się zrobić przez ostatnie 11 miesięcy. Sytuacja jest dość szczególna. Od czasu jak dyrektorzy miejskich placówek zgodnie odważyli się na krytykę poczynań szefowej "Toruń 2016", wiara, że w sprawie ESK uda się coś zmienić zbliżyła się do bruku.
Dla prezydenta Michała Zaleskiego "Biuro ESK" to prawdziwa pięta Achillesa. Myśląc o kolejnej kadencji musi mieć na względzie nie tylko m.in. sympatyków żużla, ale również miłośników życia kulturalnego. Nie robią oni co prawda masowej meksykańskiej fali na motoarenie, ale z wyczekiwaniem patrzą o co dzięki ESK wzbogaci się miejska oferta kulturalna.

"Nowości" z 30 października 2009 roku.

środa, 28 października 2009

41. Oczekiwania są ogromne

24 listopada minie rok urzędowania Olgi Marcinkiewicz na czele "Toruń 2016" Rok bogaty w emocje i jednocześnie pełen rozczarowań. Z jakimi problemami boryka się szefowa biura ESK?

"Toruń 2016" już od samego początku budziło sporo kontrowersji. - Po co mnożyć koszty, skoro biuro ESK dubluje działania Wydziału Kultury oraz Wydziału Promocji, Informacji i Turystyki? - pytali radni w kwietniu 2008 roku. Paradoksalnie większość zagłosowała jednak za jego powołaniem, aby nie być przeciwko ESK. Rozpoczął się pierwszy akt dramatu, którego głównym aktorem stała się później Olga Marcinkiewicz.
Zgodnie z założeniem "Toruń 2016" miało: kreować, koordynować i monitorować działania związane ze staraniem miasta o tytuł ESK. Tak wynika z jego statutu, w którym czytamy również, że biuro miało podjąć "systematyczną pracę nad utworzeniem spójnego wniosku Torunia dla uzyskania tytułu ESK". Założenia biura nie wytrzymały jednak zderzenia z oczekiwaniami toruńskiego środowiska.
Wszyscy spodziewali się, że ktoś charyzmatyczny skumuluje kulturalny potencjał miasta i poderwie do działania twórców proponując nowoczesne rozwiązania, a dzięki promocji w ramach ESK, Toruń zacznie coraz częściej prezentować się na zewnątrz. Nic z tego. Olga Marcinkiewicz przez kilka miesięcy próbowała rozeznać się w sytuacji, aby potem podpisywać się logiem ESK pod imprezami, które uznała za warte uwagi.
21 marca miał nastąpić "nowy start". Biuro skoczyło do przodu, ale stopy pozostały w tym samym miejscu. Obchody święta wiosny, które miały być przełomem okazały się niewypałem. Sygnał był aż za bardzo czytelny: "Brakuje zaaangażowanie mieszkańców w projekt", na którego rocznie z kasy miasta idzie aż 3 mln zł. Optymizm opadł.
Nie warto już przypominać jak to twórcy bezskutecznie próbowali dobijać się do bram Krzywej Wieży ze swoimi pomysłami, albo o ostatnich wydarzeniach, gdy dyrektorzy miejskich placówek zgodnie zdecydowali się na krytykę działań dyrektor biura. Każdy żąda efektów, których nie jest w stanie wykreować nawet dwóch (sic!) PR-owców z "Toruń 2016".
Do tej pory jedynym osiągnięciem organizacyjnym okazał się festiwal "Skyway" (niezależnie od dyskusji czy powinniśmy czy też nie wspierać się artystami z zewnątrz). Po raz pierwszy na taką skalę udało się zaangażować mieszkańców. I choć koszt organizacji budzi wątpliwości, to w kierunku takich oryginalnych form promocji powinniśmy podążać. Pytanie co dalej?
Przez rok nie powołano Rady Programowej, Dyrektora Programowego, ani co najważniejsze nie zaprezentowano głównej idee, wokół której będzie budowana strategię walki o tytuł ESK. Nikt nie mówi tutaj o zdradzaniu całego planu, który należy skrywać przed konkurencją, ale zaledwie o kierunkach rozwoju, z których mogłyby skorzystać miejskie placówki i organizacje pozarządowe planując swoje działania.
Być może funkcjonowanie Biura ESK pokazuje, że wcale nie jest ono potrzebne, a wątpliwości radnych przy okazji jego powoływania były uzasadnione? Może o wiele lepszym rozwiązaniem byłby powrót do funkcjonowanie pełnomocnika ds. ESK w ramach struktur Wydziału Kultury? Tylko kto mógłby nim zostać? Konkurs na stanowisko dyrektora "Toruń 2016" już udowodnił, że chętnych nie ma zbyt wielu.

Warto wiedzieć
Biuro ESK, któremu przewodzi dyrektor Olga Marcinkiewicz z pensją 5.910 zł brutto (średnia pensja dyrektorów wydziałów i biur UM to 6.868 zł) to obecnie 11 pracowników, w tym 6 na etacie.

"Nowości" z 28 października 2009 roku.

sobota, 24 października 2009

40. Marcinkiewicz musi odejść?

"Wotum nieufności" dla Olgi Marcinkiewicz. Dyrektorzy miejskich placówek kultury wspólnie krytykują jej działania na czele biura „Toruń 2016”. Przyszłość Europejskiej Stolicy Kultury rozgrywa się za zamkniętymi drzwiami.

To miało być zwykłe spotkanie, jakich w Wydziale Kultury Urzędu Miasta Torunia odbywa się wiele. Kiedy jednak pojawił się temat Europejskiej Stolicy Kultury, dyrektorzy miejskich placówek wykorzystali nieobecność szefowej biura „Toruń 2016” Olgi Marcinkiewicz, aby podzielić się uwagami na temat jej dotychczasowej pracy. Temperatura na sali wzrosła.
- Każdy ma swoje doświadczenie ze współpracy z biurem ESK. Notatka z tego spotkania trafiła na biurko prezydenta Torunia. Jej treść jest objęta tajemnicą - twierdzi Zbigniew Derkowski, dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta. - Czy to ogólna anonimowa notatka, czy wszyscy się pod nią podpisali? - pytamy. - W korespondencji do prezydenta nie może zabraknąć podpisów - mówi dyrektor Derkowski.
Nie od dziś wiadomo, że na linii „Toruń 2016” - miejskie instytucje kultury zgrzyta. I choć, jak udało nam się dowiedzieć, w piśmie do prezydenta mówi się o „trosce, aby nie przegapić szansy związanej ze zdobyciem tytułu ESK”, to chodzi o coś więcej. Problem w tym, że to właśnie Michał Zaleski powołał na stanowisko Olgę Marcinkiewicz. Oficjalne krytykowanie jego decyzji to jak podcinanie gałęzi, na której samemu się siedzi.
Zarzutów środowiska jest kilkanaście. Niewykorzystanie lokalnego potencjału artystycznego w promowaniu Torunia na zewnątrz, brak kontaktu oraz brak strategii działań. Do tego należałoby dorzucić zwlekanie z powołaniem rady programowej ESK, która ma doradzać Oldze Marcinkiewicz przy podejmowaniu decyzji.
Do tej pory krytycznych uwag dotyczących współpracy z „Toruń 2016” nie unikali artyści i organizatorzy imprez niepodlegający miastu, jak np. Tomasz Sobecki, Michał Staśkiewicz, Jacek Beszczyński. Teraz dołączyli do nich dyrektorzy miejskich placówek. Po raz pierwszy mówią jednym głosem, choć oficjalnie bardzo ogólnie i mało.
- Czekamy na strategię walki o tytuł ESK - mówi Zbigniew Lisowski, dyrektor Teatru Baj Pomorski. - Zależy nam na zacieśnieniu współpracy między instytucjami a biurem „Toruń 2016”.
- Kiedy byłem radnym miasta Torunia, zachęcałem wszystkie środowiska do wspólnego działania. Wahania polityczne, niepokoje czy spory nie służą walce o ten tytuł - dodaje Marek Pijanowski, dyrektor Dworu Artusa.
Notatka trafiła już na biurko prezydenta Torunia, który zapozna się z nią po powrocie z Filadelfii. Dlaczego wcześniej nikt nie interweniował w tej sprawie? - Jesteśmy w trakcie pewnych podsumowań. Mieliśmy różne sygnały od twórców, że są problemy z komunikacją i chcemy to wyjaśnić - mówi Zbigniew Derkowski.
Co na to Olga Marcinkiewicz? - Nie widziałam tego pisma, ciężko jest mi cokolwiek komentować - mówi szefowa „Toruń 2016”. - Współpraca ze środowiskiem układa nam się dobrze. Każdą imprezę, z którą ktoś się do nas zgłosi, jesteśmy w stanie wesprzeć. Problem w tym, że część osób puka do naszego biura tylko po pieniądze. Kiedy oferujemy im pomoc w działaniach PR lub w znalezieniu sponsora, obrażają się.

Warto wiedzieć
12 listopada dyrektor biura „Toruń 2016” Olga Marcinkiewicz podsumuje rok swojego urzędowania podczas sesji Rady Miasta.

"Nowości" z 24 października 2009 roku.

39. Z nami się nie rozmawia

JACEK BESZCZYŃSKI, znany toruński animator życia kulturalnego opowiada o trudnościach i przeszkodach w walce Torunia o tytuł ESK 2016.

- Dość krytycznie wypowiadasz się o naszych staraniach dotyczących ESK. Nie boisz się, że zniechęcisz osoby, które wierzą, że sięgniemy po ten tytuł?

- Nie chodzi o to, aby zniechęcić. Chcę, aby wreszcie ktoś, kto o tym decyduje, zaczął rozmawiać ze środowiskiem. W tej kwestii nic się nie dzieje. Nie wspomnę, że pani Olga Marcinkiewicz (dyrektor biuro Toruń 2016 - przyp red. ) przez pół roku obiecywała nam dofinansowanie. Później na dwa tygodnie przed Anielskimi Spotkaniami zakomunikowała, że nic nie da, bo nie ma i musimy sobie poradzić sami. Przyznała, że za dużo już wydała na inne rzeczy.

- Na Festiwal Światła „Skyway”?

- Pewnie tak. I zostaliśmy z podpisanymi umowami z artystami, którym trzeba było zapłacić. Przez takie nieodpowiedzialne działanie wydawałoby się poważnych ludzi dostaliśmy cios w plecy.

- Co ci się nie podoba w działaniach dotyczących ESK?

Wciąż nie rozmawia się ze środowiskiem. Nie stworzono żadnego porządnego banku pomysłów lub planu tego, co jest jeszcze do zrobienia, aby pokazać nas na świecie. Wspomniany „Skyway” zrobiono w oparciu o importowane rzeczy, zamiast dać szansę zaistnieć lokalnym twórcom.

- Była przecież m.in. instalacja Dariusza Przewięźlikowskiego...

- Ale nie słyszałem, żeby komukolwiek coś szerzej zaproponowano. Mam wrażenie, że z nami się po prostu nie rozmawia. Za rok mamy idealne wydarzenie do takich wspólnych działań - 777. rocznicę powstania miasta Torunia. Można to połączyć nie tylko z kulturą, ale również z nauką i edukacją.

- Jesteś doświadczonym organizatorem kultury. Co według ciebie należałoby jeszcze u nas poprawić?

- Zarówno Urząd Miasta, jak i biuro ESK posiada bazę danych artystów i imprez, które dzieją się w mieście. Gdyby te najbardziej aktywne osoby zaproszono na twórcze spotkania sądzę, że byłoby to z pożytkiem dla wszystkich. Pewne festiwale mogłyby wspierać się nawzajem. W Toruniu jest dużo małych i średnich imprez, ale nie ma niczego tak naprawdę wielkiego.

- Taką sztandarową imprezą ma być teraz festiwal „Skyway”.

- Ale według kogo? Biura ESK? A kto powiedział, że to właśnie biuro ESK ma wyłączność na najlepsze pomysły? Poza tym należy się zastanowić, czy biuro ESK zostało powołane do tego, aby realizować festiwal „Skyway”? Wydaje mi się, że nie.

- Sądzisz, że powołanie Rady Programowej ESK może coś zmienić?

To jeszcze zależy, kto w niej zasiądzie. Jeśli nie będzie tam miejsca dla animatorów kultury, a tylko dla wybitnych umysłów, to co to za rada programowa? Z całym szacunkiem dla wybitnych profesorów, ale oni będą raczej mało kreatywni, jeżeli chodzi o inicjowanie działań. Rada powinna składać się z ludzi praktykujących. Oni najlepiej wiedzą jak się zabrać do pracy.

OPINIA: Olga Marcinkiewicz, dyrektor "Toruń 2016"
- Utrzymujemy stały kontakt z toruńskimi twórcami i animatorami kultury. Spotkania odbywają się dwutorowo - zarówno jako konsultacje zbiorowe, jak i indywidualne. Mając na uwadze metropolitalny charakter projektu chętnie spotykamy się również z środowiskami twórczymi z Bydgoszczy. Za nami ponad 150 spotkań z autorami projektów, animatorami życia kulturalnego, szefami instytucji zajmujących się kulturą, koordynatorami organizacji pozarządowych - także ze środowisk zajmujących się sportem, ekologią i rozwojem społeczeństwa. Wiele z nich pociągnęło za sobą nawiązanie współpracy lub wsparcie organizacyjno-promocyjne imprez i wydarzeń. Współpraca polega na współorganizacji wydarzeń. Zawarliśmy ok. 100 umów zleceń lub o dzieło z artystami, animatorami itp. Z wieloma osobami współpracujemy na stałe (np. fotoreporterzy), podobnie ze stowarzyszeniami, czy fundacjami np. ZPAP, Galeria Rusz. Mamy poczucie, że z dotarliśmy do większości z przedstawicieli tych środowisk. Mamy np. 9 podpisanych porozumień o współpracy.

"Nowości" z 24 października 2009 roku.

poniedziałek, 19 października 2009

38. 5 minut z lotu ptaka

Reżyser Łukasz Karwowski kręci film promocyjny o Toruniu. W ramach projektu miasto w dość spektakularny sposób zostanie pokazane z lotu ptaka. Takiego Torunia jeszcze na filmie nie było.

Oprócz zdjęć lotniczych część materiału zostanie wykonana w technice hoovercam. Kamera zostanie podczepiona do zdalnie sterowanego śmigłowca, dzięki czemu będzie z nią można latać między budynkami i w prześwitach ulic. W filmie pojawią się również elementy fire show. Ma być nowocześnie i widowiskowo.
- Całość będzie miała długość 5 minut. Dlaczego tak mało? Z doświadczenia wiem, że lepiej, aby widz odczuwał niedosyt niż przesyt materiałem – mówi reżyser Łukasz Karwowski. - Materiał zrealizujemy w ten sposób, aby były dostępne również krótsze wersje – 30 sekund, 60 sekund, czy 3 minuty.
Łukasz Karwowski pochodzi z Torunia. W kinie zadebiutował mrocznym thrillerem "Listopad", po czym zajął się tworzeniem filmów reklamowych. Ostatnio nakręcił niezwykle ciepło przyjęty dokument o doktorze Ottonie Karwowskim.
- Uważam, że trzeba nowocześnie myśleć o naszej promocji w ramach ESK 2016, a taki film pozwoli nam posunąć się naprzód - mówi Zbigniew Derkowski, dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta, który sfinansuje produkcję. – Taką wizytówkę Torunia będziemy mogli prezentować podczas wydarzeń kulturalnych, pokazów filmowych i telewizyjnych.
Pierwsze zdjęcia ruszyły już w ubiegłym tygodniu. Seria lotów nad Toruniem odbyła się na samolocie PZL-104 Wilga, z którego dla potrzeba reżysera usunięto drzwi. Dla Karwowskiego zdjęcia z powietrza to nie pierwszyzna. W ten sposób nakręcił już kilkanaście komercyjnych reklamówek oraz efektowne sceny w filmie „Mała wielka miłość”.
Warto wspomnieć, że w tym roku powstał m.in. film promujący Warszawę jako kandydata do tytułu ESK 2016, zrealizowany przez Agnieszkę Holland w wersji 4-minutowej i 30-sekundowej. Jedną z najdłuższych tego typu produkcji jest film "Łódź miasto kultury", który trwa 12 minut.

Warto wiedzieć
- Etapy powstawania projektu można śledzić na filmowym blogu reżysera: www.lukaszkarwowski.blogspot.com
- Koszt reklamówki Torunia to ok. 100 tys. zł.

"Nowości" z 19 października 2009 roku.