poniedziałek, 15 marca 2010

92. Szansa dla Kołakowskiego

W ostatnim roku nie było bardziej gorącego tematu w kulturze niż decyzja władz miasta o wymówieniu lokalu właścicielom klubu "eNeRDe". Sytuacja jest o tyle zaskakujące, że kontrowersyjna decyzja spowodowała większą mobilizację w toruńskim środowisku artystycznym niż jakiekolwiek działanie wokół starań Torunia o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Sam temat ESK 2016 nie jest tu zresztą bez znaczenie, albowiem część toruńskich twórców uzależniła swoje poparcie dla tej idei od pozostawieniu klubu w dotychczasowym miejscu.
Władze miasta nie chcą się jednak ugiąć. Ich upór w tej sprawie jest równy temu, kiedy w 2007 roku wpadły na "fenomenalny pomysł", aby jeden z najbardziej charakterystycznych gotyckich zabytków Torunia przeznaczyć częściowo na biuro dla urzędników. Efekt? "Toruń 2016", które mieści się w Krzywej Wieży i tak musi wynajmować dodatkowe pomieszczenia w kamienicy naprzeciwko, ponieważ nie jest w stanie pomieścić się w zabytkowym budynku. A do błędu nikt się nie przyznał do dziś.
Próba zamknięcia klubu "eNeRDe" na starówce to poligon doświadczalny dla nowego dyrektora programowego "Toruń 2016" Romana Kołakowskiego. Człowieka z zewnątrz, który ma tchnąć nowego ducha w starania Torunia. Kołakowski chciał łączyć toruńskie środowisko z bydgoskim. Teraz będzie musiał znaleźć złoty środek i połączyć rozgoryczonych toruńskich artystów z magistratem. Ma olbrzymią szansę, aby zyskać poparcie lokalnego środowiska. Pytanie tylko czy będzie w stanie to zrobić oraz jak z tej szansy skorzysta.

6 komentarzy:

  1. Co jest z tą Bydgoszczą - czy ktokolwiek ich zapytał, czy chcą pracować na konto Torunia?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wystarczy zajrzeć tu http://torun2016.blogspot.com/2010/03/87-szansa-drzemie-poza-toruniem.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem z Torunia, popieram eNeRDe!!

    OdpowiedzUsuń
  4. To, czemu dotychczasowe działania wokół ESK nie zmobilizowały w równym stopniu, co obrona NRD, środowisk artystycznych w Toruniu, nie jest żadną zagadką - a wokół czego miały się te środowiska mobilizować? Wobec trzymanych w tajemnicy planów i projektów? Akcji urządzanych przez importowanych artystów, vide "Festiwal światła"? Wokół chaosu, bezkrólewia i braku programu? Lokalnych wojenek i podjudzania jednych przeciw drugim? Teraz przynajmniej cel jest jasny, nieskomplikowany, jak to na wojnie, ale słuszny - obrona niezależnej kultury w Toruniu. Doszliśmy do ściany, to jest wojna o przetrwanie, a NRD jest tylko jej symbolem.

    I - litości, jaka to szansa dla Kołakowskiego? On sam sobie podstawił nogę udzielając tego żenującego wywiadu. Szansę to on teraz ma tylko taką, żeby się pokajać, i nie zostać całkowicie olanym, bo i tak jego autorytet w tym momencie równa się zero.

    OdpowiedzUsuń
  5. Decyzja o odebraniu lokalu eNeRDe jest tak szokująca, że niewielu mogło w nią uwierzyć. Niestety Toruń to miasto absurdów których źródłem jest magistrat. Wystarczy przypomnieć sobie co działo się w ciągu ostatnich kilku lat!
    (np. opuszczenie miasta przez panią Weychert-Waluszko, sytuacja z teatrem Wiczy, Camerimage). Zasada jest taka: jeśli nie biegniesz na smyczy UM to nie masz czego w mieście szukać!!!
    NRD 'nagrabiło' sobie między innymi za to, że nie współdziałało z urzędnikami, ale pytam się w jaki sposób miało współpracować? Ta współpraca to mrzonki!
    Prezydent Z. sam zakłada sobię pętlę na szyję! o panu Kołakowski wypowiadać się nie będę, bo żenady komentować nie wypada

    ŁAPY PRECZ OD NRD!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. ESK w Toruniu to abstracja, coś na poziomie pojęcia lub jak zwykło się mówić ideii. I może czas to głośno powiedzieć, to piękne, urzędnicze hasło wyborcze wykorzystane w poprzedniej kampanii wyborczej prezydenta miasta, na które dali się nabrać toruńscy artyści, że to dla nich jakaś szansa. Wystarczy przypomnieć sobie jakie działania były uruchamiane od pomysłu przez ostatnie 5 lat. Zaczęło się od pierwszej w kraju deklaracja uczestnictwa, uroczyste odpisy z patosem, dużo słów „Możemy i potrafimy być Europejską Stolicą Kultury. Nie porywamy się z motyką na słońce”, do tego piękne, widowiskowe urzędnicze zdjęcia i tak dalej i tak dalej, to była jesień 2006 na kilka dni przed wyborami. Potem było już tylko ciekawiej, przepychanki o logo, biuro w wieży, stołek dyrektorski, i tak dalej. Które z działań miało służyć dobru artystów związanych z tym miastem, skoro to oni mają być jedynym z istotniejszych elementów tego kulturalnego projektu? Z perspektywy czasu widać jasno, każdy zainteresowany sam sobie może odpowiedzieć na to pytanie. Artyści to nie marionetki, które skaczą na sznureczkach, jak się za nie pociągnie dając lub zabierając pieniądze, przynajmniej nie wszyscy. ESK w Toruniu to pusta urzędnicza idea, którą na siłę, w pocie czoła mają wypełnić zatrudnieni do tego zadania ludzie, bez względu czy będzie to miało coś wspólnego z rzeczywistością, z tym miastem, z ludźmi tu mieszkającymi i tworzącymi. ESK to urzędniczy balon do dmuchania, eNeRDe to rzeczywistość. W ciągu dwóch dni wsparcie dla klubu na facebooku zadeklarowało więcej osób, niż wpisało się w mocno reklamowaną, trwającą ponad miesiąc akcję poparcia ideii ESK. I smutne jest to, że można takie „zawody” obserwować w mieście, którym to włodarze chwalą się na niedawnym brukselskim balu, że jest wyjatkowym, kulturalnym rajem.

    OdpowiedzUsuń