środa, 31 marca 2010

95. Współpraca po bydgosku

- Chcemy współpracy ze wszystkim miastami w regionie - zapowiadał dyrektor programowy „Toruń 2016” Roman Kołakowski. W Bydgoszczy pokazali mu drzwi.

Pomysł Kołakowskiego odczytano tam jednoznacznie. - Toruń pod hasłem ESK 2016 chce zagarnąć nasze imprezy kulturalne! - krzyczą nad Brdą. Największy udział w tym rwetesie ma Stowarzyszenie „Metropolia Bydgoska” ze swoim liderem Erykiem Bazylczukiem. Ich zdaniem Bydgoszcz ma większy potencjał kulturalny od Torunia i powinna... sama ubiegać się o tytuł ESK, zamiast wchodzić w komitywę z Toruniem.
- Wiele naszych imprez kulturalnych ma od lat wypracowaną markę bydgoskiego wydarzenia o znaczeniu krajowym lub międzynarodowym i trudno sobie wyobrazić, aby można było to zmienić, przypisując innym płynące z tego korzyści i prestiż - czytamy w liście rozesłanym do bydgoskich mediów. - Wyrażamy stanowczy sprzeciw w związku z propozycją przejęcia bydgoskich imprez kulturalnych przez Toruń.
Popleczników Eryka Bazylczuka nie brakuje. Po propozycji rzuconej przez Romana Kołakowskiego na bydgoskich forach grzmią: „Czas już skończyć z dyktatem toruńskim w regionie!”. Bydgoska posłanka Grażyna Ciemniak już parę lat temu wnioskowała, aby to Bydgoszcz aplikowała do tytułu ESK. - Miasto ma ogromny kulturalny potencjał. Sale o najlepszej akustyce, najlepsza orkiestra, centrum kongresowe - wymienia. - Nie można pozwolić, aby Toruń wykorzystał to wszystko bez promowania naszego miasta.
Co na to w Biurze „Toruń 2016”? Mimo wcześniejszych zapowiedzi, Roman Kołakowski ani razu nie spotkał się z przedstawicielami bydgoskiego środowiska artystycznego, aby przedstawić im swoją koncepcję i rozwiać wątpliwości. - Jestem teraz zajęty ważnym nagraniem, ciężko mi cokolwiek komentować, bo nic o tej sprawie nie wiem - usłyszeliśmy wczoraj przez telefon.
Chętniej mówią za to toruńscy radni: - Sugestie o podkradaniu kulturalnych imprez Bydgoszczy to żałosna próba autopromocji i być może początek czyjejś kampanii wyborczej - twierdzi Bartłomiej Jóźwiak, wiceprzewodniczący magistrackiej komisji kultury. - Małostkowość po raz kolejny staje się przeszkodą na drodze do współpracy największych miast regionu. Jedynie absolutne niezrozumienie idei ESK pozwala na postrzeganie starań Torunia jako szkodliwych dla Bydgoszczy.

"Nowości" z 31 marca 2010 roku.

1 komentarz:

  1. Też mnie to uderzyło, dlaczego starania Torunia o ESK2016 są odbierane jako działania przeciw Bydgoszczy? Kuriozalne to jest... Z drugiej wątpię że dostaniemy ESK, chociażby z racji tego że nie ma współpracy kulturalnej, i ten potencjał Torunia jest mało promowany... Próba zamknięcia NRD to ukazała, że włądze miasta raczej nie rozumieją czym jest kultura i dotychczasowe działania są mało owocne, ale nie obwiniałbym za to samego Kołakowskiego, raczej stereotypy i mentalność społeczeństwa, czego urzędnicy są wyśmienitym przykładem, bo w nich stereotypy są spotęgowane x 10.

    OdpowiedzUsuń