środa, 5 maja 2010

117. Z Bydgoszczą nic mnie nie łączy

- Z Toruniem podpisałem list intencyjny. Z Bydgoszczą nie łączy mnie żadna umowa dotycząca ESK - mówi w wywiadzie marszałek województwa kujawsko-pomorskiego Piotr Całbecki.

- Inicjatywa, aby Toruń starał się o tytuł ESK 2016 narodziła się w Wydziale Rozwoju i Projektów Europejskich toruńskiego magistratu. Był Pan wtedy jego dyrektorem.

Pomysł pięć lat temu zaproponował Michał Korolko, który wówczas rezydował w Brukseli. Wciąż mam jednak wrażenie, że Toruń ma problem, aby nadać odpowiednie tempo w realizacji tego planu, który zakłada mobilizację wszystkich twórców - indywidualnych i zrzeszonych w związkach. Należało to zrobić, aby płaszczyzna starań o tytuł nie była przedmiotem sporów, ale intensywnej pracy.

Z tego, co Pan mówi, wynika, że Bydgoszcz miała powód, aby poczuć się zawiedziona i wystartować jako oddzielny kandydat.

Nie chcę oceniać autonomicznej decyzji bydgoskich władz o samodzielnym starcie w konkursie. Bydgoszcz była jednak sygnatariuszem podpisanej deklaracji. Nawet jeśli druga strona nie robiła żadnych kroków, aby te postanowienia realizować, to należało wykazać zainteresowanie, zapytać... Sądzę, że to czysto pragmatyczna decyzja. Nie odmawiam oczywiście Bydgoszczy możliwości startu w tym konkursie, ale można to było odpowiednio wcześniej zasygnalizować i zrobić w o wiele lepszym stylu.

Pan również podpisał list intencyjny z Toruniem.

Podpisałem podobnie jak prezydenci Inowrocławia, Włocławka i Grudziądza i nie zamierzam łamać obietnic, które w nim zawarto.

Czy fakt, że dwa miasta z regionu startują w konkursie o jeden tytuł, sprawia, że mamy mniejsze szanse na zostanie ESK?

Dziś jestem mocno zawiedziony tą sytuacją i nie wiem, co zaważyło na tym, że Bydgoszcz zmieniała ustalenia. Do tej pory nikt mi jeszcze o tym oficjalnie nie zakomunikował, a formalnie porozumienie nie zostało wypowiedziane. Nie wiem, jakie będą konsekwencje tej decyzji. Liczę, że brak porozumienia i wspólnej inicjatywy w tej sprawie nie zostaną źle ocenione przez ekspertów komisji konkursowej, bo zmniejszyłoby to szansę obu kandydatów.

Czy rozmawiał Pan o tym z prezydentem Bydgoszczy Konstantym Dombrowiczem?

Często spotykam się z prezydentami obydwu miast i nikt w tej sprawie ze mną nie rozmawiał. Martwi mnie styl, w jakim to zrobiono, komentarze, które to sprowokowało oraz granie przy tej okazji na nucie fiaska budowania aglomeracji toruńsko-bydgoskiej. Uważam, że to już jest nadużycie. Na pewno projekt ESK 2016 miałby szansę przyczynić się do zacieśnienie współpracy w regionie i wciąż mam nadzieję, że tak będzie. Jest jednak wiele innych płaszczyzn, na których możemy tę współpracę rozwijać, na przykład BiT City. Nie zapominajmy, że ESK to szansa zbudowania programu kultury dla całego regionu. Projekt powinien angażować i jednoczyć mieszkańców całego województwa i być ofertą dla całej Europy.

Decydującą rolę w staraniach o tytuł ESK miał odegrać budżet województwa.

W tym zakresie podpisaliśmy już z prezydentem Michałem Zaleskim deklarację współpracy na okoliczność uzyskania przez Toruń tytułu. Z Bydgoszczą nie wiążą mnie na razie żadne umowy. W ubiegłorocznym budżecie zapisaliśmy konkretne pieniądze na działania związane z ESK, ale z tego co pamiętam, nie zostały w ogóle wykorzystane. Aby zadbać o regionalny wymiar projektu, desygnowaliśmy do składu Rady Programowej trzy osoby, w tym Marzenę Matowską, szefową naszej jednostki kulturalnej w Bydgoszczy, której udział, nie wiadomo dlaczego, wzbudza takie kontrowersje.

Reprezentuje Bydgoszcz w toruńskiej Radzie Programowej ESK.

Moi przedstawiciele nie reprezentują stanowiska Bydgoszczy czy Torunia, ale wszystko to, co leży w moich kompetencjach. Tak postrzegam ich rolę. Bardziej martwi mnie inna kwestia. Cokolwiek Rada ustali, na następnym posiedzeniu staje się już nieaktualne. Mam nadzieję, że nasz głos z regionu będzie jednak słyszany i uwzględniony.

"Nowości" z 4 maja 2010 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz