środa, 28 października 2009

41. Oczekiwania są ogromne

24 listopada minie rok urzędowania Olgi Marcinkiewicz na czele "Toruń 2016" Rok bogaty w emocje i jednocześnie pełen rozczarowań. Z jakimi problemami boryka się szefowa biura ESK?

"Toruń 2016" już od samego początku budziło sporo kontrowersji. - Po co mnożyć koszty, skoro biuro ESK dubluje działania Wydziału Kultury oraz Wydziału Promocji, Informacji i Turystyki? - pytali radni w kwietniu 2008 roku. Paradoksalnie większość zagłosowała jednak za jego powołaniem, aby nie być przeciwko ESK. Rozpoczął się pierwszy akt dramatu, którego głównym aktorem stała się później Olga Marcinkiewicz.
Zgodnie z założeniem "Toruń 2016" miało: kreować, koordynować i monitorować działania związane ze staraniem miasta o tytuł ESK. Tak wynika z jego statutu, w którym czytamy również, że biuro miało podjąć "systematyczną pracę nad utworzeniem spójnego wniosku Torunia dla uzyskania tytułu ESK". Założenia biura nie wytrzymały jednak zderzenia z oczekiwaniami toruńskiego środowiska.
Wszyscy spodziewali się, że ktoś charyzmatyczny skumuluje kulturalny potencjał miasta i poderwie do działania twórców proponując nowoczesne rozwiązania, a dzięki promocji w ramach ESK, Toruń zacznie coraz częściej prezentować się na zewnątrz. Nic z tego. Olga Marcinkiewicz przez kilka miesięcy próbowała rozeznać się w sytuacji, aby potem podpisywać się logiem ESK pod imprezami, które uznała za warte uwagi.
21 marca miał nastąpić "nowy start". Biuro skoczyło do przodu, ale stopy pozostały w tym samym miejscu. Obchody święta wiosny, które miały być przełomem okazały się niewypałem. Sygnał był aż za bardzo czytelny: "Brakuje zaaangażowanie mieszkańców w projekt", na którego rocznie z kasy miasta idzie aż 3 mln zł. Optymizm opadł.
Nie warto już przypominać jak to twórcy bezskutecznie próbowali dobijać się do bram Krzywej Wieży ze swoimi pomysłami, albo o ostatnich wydarzeniach, gdy dyrektorzy miejskich placówek zgodnie zdecydowali się na krytykę działań dyrektor biura. Każdy żąda efektów, których nie jest w stanie wykreować nawet dwóch (sic!) PR-owców z "Toruń 2016".
Do tej pory jedynym osiągnięciem organizacyjnym okazał się festiwal "Skyway" (niezależnie od dyskusji czy powinniśmy czy też nie wspierać się artystami z zewnątrz). Po raz pierwszy na taką skalę udało się zaangażować mieszkańców. I choć koszt organizacji budzi wątpliwości, to w kierunku takich oryginalnych form promocji powinniśmy podążać. Pytanie co dalej?
Przez rok nie powołano Rady Programowej, Dyrektora Programowego, ani co najważniejsze nie zaprezentowano głównej idee, wokół której będzie budowana strategię walki o tytuł ESK. Nikt nie mówi tutaj o zdradzaniu całego planu, który należy skrywać przed konkurencją, ale zaledwie o kierunkach rozwoju, z których mogłyby skorzystać miejskie placówki i organizacje pozarządowe planując swoje działania.
Być może funkcjonowanie Biura ESK pokazuje, że wcale nie jest ono potrzebne, a wątpliwości radnych przy okazji jego powoływania były uzasadnione? Może o wiele lepszym rozwiązaniem byłby powrót do funkcjonowanie pełnomocnika ds. ESK w ramach struktur Wydziału Kultury? Tylko kto mógłby nim zostać? Konkurs na stanowisko dyrektora "Toruń 2016" już udowodnił, że chętnych nie ma zbyt wielu.

Warto wiedzieć
Biuro ESK, któremu przewodzi dyrektor Olga Marcinkiewicz z pensją 5.910 zł brutto (średnia pensja dyrektorów wydziałów i biur UM to 6.868 zł) to obecnie 11 pracowników, w tym 6 na etacie.

"Nowości" z 28 października 2009 roku.

1 komentarz:

  1. Biuro jest potrzebne - tylko że potrzebne jest biuro, które rzeczywiście skoordynuje działania twórców i im pomoże w promowaniu "naszej" sztuki na zewnątrz. To, że tu żyjemy i tworzymy - wiemy doskonale i tego nie trzeba nikomu w Toruniu udowadniać. Fakt, że ESK samo organizuje festiwal i na niego idzie większość budżetu - to jest farsa, skandal i żenada.

    OdpowiedzUsuń