wtorek, 14 września 2010

147. Kulturalna r-ewolucja

Czy zrobiła to jadąc wieczorem taksówką, czy zaraz po obudzeniu w łóżku? A może siedząc przy stole lub po popołudniowej kawie? Dobre pomysły rodzą się niespodziewanie. Dziś już nikt się nie dowie, kiedy dokładnie i przy jakiej okazji w głowie greckiej minister kultury Meliny Mercouri pojawiła się myśl, aby z miast państw członkowskich Unii Europejskiej wybierać co roku Europejską Stolicę Kultury. Swój pomysł zaprezentowała w maju 1985 roku, czyli już 25 lat temu.
Idea jest piękna. UE rzuca hasło, a miasta same prześcigają się w pomysłach, aby zdobyć upragnione laury. Organizują burze mózgów, inwestują w infrastrukturę, tworzą długofalowe plany, dzięki którym przy pomocy kultury ma podnieść się jakość życia ich mieszkańców. Ostatecznie wygrywa tylko jedno, ale konkursowe pomysły zostają. Jeżeli tylko będą realizowane, to teoretycznie zwycięzców może być nawet kilku. Dlaczego? W konkursie ESK liczy się bowiem zmiana, jaką niesie sam projekt.
Zmiana nie tylko pod względem rozmachu i liczby imprez w kalendarzu, ale ta ważniejsza, która dokonuje się wewnątrz, bo w głowach. Zmiana samego myślenia o kulturze. Tego, że jest tak samo istotna jak gospodarka. - Kultura ma być kołem zamachowym, który zmieni miasto i mentalność jego mieszkańców - mówiono w Toruniu tuż przed złożeniem aplikacji w konkursie. I jest w tym sporo racji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz